Magdalena Wicherkiewicz, Exit
4/2007
"Przy pierwszym kontakcie z Alementarzem jest nam nawet wesoło, ale im bardziej się w nim zagłębiamy, tym nasze poczucie komfortu psychicznego gwałtownie maleje".
Monika Małkowska, Rzeczpospolita
27 XII 2007
"To był rok niemal pozbawiony wystaw światowego formatu. Honor ratował Billa Viola w warszawskiej Zachęcie i kolekcja Grażyny Kulczyk w poznańskim Starym Browarze. Kraków szczyci się nowo otwartą galerią sztuki polskiej w pałacu
biskupa Ciołka. Czym pocieszały się inne miasta? Łódź dostała "Alementarz" Łodzi Kaliskiej w Atlasie Sztuki."
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
22-23 XII 2007
"Czy naprawdę tylko dzięki ramie zauważamy, że mamy do czynienia z dziełem sztuki? "Uczta Malarstwa" Kamila Kuskowskiego w Atlasie Sztuki zmusza do zadawania pytań o granice sztuki i - nie udzielając jednoznacznej odpowiedzi - budzi niepokój."
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
Co jest grane, 14 XII 2007
"Uczta Malarstwa w Atlasie Sztuki wcale nie jest obietnicą wielowymiarowych faktur obrazów i ekspresyjnych gestów malarskich."
Grupa ATLAS została nagrodzona w Konkursie "Sponsor Kultury 2007". Podczas III Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej "Sponsoring w Kulturze" przedstawiciel Grupy Atlas odebrał statuetkę Delos przyznaną za zwycięstwo w Konkursie "Sponsor Kultury 2007". Grupa Atlas została nagrodzona za zainwestowanie w przedsięwzięcie kulturalne jakim jest Atlas Sztuki.
ATLAS Group has received the prize in the Contest
"The Sponsor of Culture 2007". During the IIIrd Polish Scientific Conference "Sponsoring in Culture",
the representative of Atlas Group received a Delos awarded a statuette for the victory in the Contest "Sponsor of Culture 2007". Atlas Group was awarded for investing in the cultural undertaking which is Atlas Sztuki.
Monika Małkowska, Rzeczpospolita
16 XI 2007
"Zaskakujący pokaz. Łódzka Galeria Atlas Sztuki prezentuje niemieckiego artystę Ludwiga Wildinga. [...] Przyznam Wilding zaskoczył mnie: prawie 100 kompozycji, ale żadnej monotonii! To pokaz halucynogenny - zniewala, fascynuje, trzyma w napięciu. Wszystkie prace są zbudowane na podobieństwo gablot, dwuwarstwowe. Co ciekawe - choć wystawa obejmuje 40 lat, nie sposób zgadnąć, które kompozycje są najstarsze, a które współczesne. Od poczatku perfekcyjny technicznie; od zawsze zdeklarowany konstruktywista; konsekwentny zwolennik duetu czerni i bieli. [...] Największe wrażenie wywarły na mnie obrazy reliefy, które zdają się obracać za widzem. Ja oko kamery. Zakrawa to na sztuczkę; konstrukcje widać jak na dłoni, lecz nie sposób zrozumieć, w jaki sposób powstaje iluzja ruchu. Zwłaszcza zdumiewa forma przypominająca otwarte okno, w czarno-białą kratę. Ta praca skojarzyła mie się z ołtarzem. Nie dość, że śledzi oglądającego, przyciąga go, zaprasza do środka - a jednocześnie jego tajemnica pozostaje nieprzenikniona. Wspaniałe. Zachwyciło mnie także "Czarne słońce" - praca sprzed 40 lat o kosmicznym wymiarze. Umieszczony w centrum okrąg naprawdę zdaje się emitować fale energii."
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
23 X 2007
"Na wystawie "Przestrzeń-Ruch-Czas" w Atlasie Sztuki Ludwig Wilding pokazuje, w jaki sposób na obrazie można stworzyć wrażenie ruchu nie używając ruchomych elementów. Porusza się tylko widz. To pierwsza wystawa niemieckiego artysty w Polsce. […] Rozchodzące się fale, wędrujące linie, przenikające wstęgi. Kiedy przechodzimy obok biało-czarnej abstrakcji geometrycznej, motywy zaczynają się poruszać, a przestrzenie przenikać. Niektóre obrazy przypominają kameleony - oglądane z lewej strony są zupełnie inne niż widziane z prawej. Mogą przy tym grać motywami znanymi z historii sztuki: jedna z prac jest czarnym kwadratem na różowym tle. Są też ruchome wersje kompozycji Pieta Mondriana. Na jeszcze innych powstaje niemal doskonała iluzja geometrycznej przestrzeni" zasysa nas korytarz przypominający twór z gier komputerowych, "Schwarze Sonne" promieniuje czarnymi promieniami. Ruch jest płynny, powierzchnie obrazów przypominają czasem ekrany ciekłokrystaliczne (jak okazało się w trakcie rozmowy z artystą, to porównanie ma uzasadnienie)".
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
19 X 2007
"Dzięki naszemu "podwójnemu punktowi widzenia" przechodzimy obok geometrycznych i abstrakcyjnych obrazów Ludwiga Wildinga, a one nagle zaczynają się poruszać i otwierają się na nieistniejące przestrzenie".
Piotr Kosiewski, Tygodnik Powszechny
7 X 2007
"W łódzkiej galerii Atlas Sztuki oglądać można nową wystawę Rafała Jakubowicza. Przewrotny i zagadkowy jest już tytuł prezentacji: "ti tabu tibu daj". Te nic nieznaczące słowa to refren sprośnej piosenki zespołu Boys z nurtu disco polo. […] Jakubowicz stworzył iluzję, ale nie pełną. Tu nikt nie zagra meczu, nikt też nie będzie ćwiczył, by poprawić sobie sylwetkę. Nie tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu przeznaczonym jedynie dla sztuki. Przedmioty udają, stwarzają pozór, wszystko jest "prawie" takie, jak w świecie realnym. Ale piłka nie jest piłką, a tablicy do kosza nie sposób użyć.[…] Rafał Jakubowicz doprowadza do zderzenia niepasujących do siebie elementów. Gra z widzem, dla którego aerobik czy zespół Boys to odległe światy. Drażni się z przyzwyczajeniami odbiorcy. Zaskakuje, wytrąca z poczucia pewności, ale skłania do uśmiechu. A może też namówi kogoś do zobaczenia innego stylu życia i odmiennych, a jednak dla niektórych ważnych wartości".
Monika Małkowska, Rzeczpospolita
28 IX 2007
"Matthew Barney zrealizuje w Polsce projekt na zaproszenie Galerii Atlas Sztuki i Fundacji Sztuki Świata. [...] To rewelacyjna wiadomość, ponieważ o Matthew Barneya zabiegają najważniejsze galerie świata."
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
28 IX 2007
"Wystawa Rafała Jakubowicza "Ti tabu dibu daj" w Atlasie Sztuki to nie zbiór prac do podziwiania, ale precyzyjnie skonstruowana "sytuacja". Mimo że od artysty otrzymujemy tylko tytuł wystawy, kontekst miejsca i dwie oszczędne w formie instalacje, to rozwiązanie zagadki przez sportowe sugestie i skojarzenie z atlasem gimnastycznym staje się ekscytującym treningiem intelektualnym."
Piotr Grobliński, portal www.reymont.pl
"To jedna z niewielu wystaw, które można opowiedzieć bez specjalnej szkody dla przekazu. W jednej z sal mamy tablicę do koszykówki (bez kosza) i leżącą na podłodze piłkę. Gdyby komuś przyszło do głowy podnieść ją i rzucić sobie dla rozruszania ciała, zorientuje się, że piłka jest z kamienia i rzuca się trudniej niż piłką lekarską. Z kolei w drugiej sali króluje aerobik - lustra i przyrządy do ćwiczeń na stepie, czyli takie schodki, na które się wchodzi w rytm muzyki. Tyle że schodki z wikliny są wykonane i grożą załamaniem, gdy się na nie stąpnie. Tak więc to, co miało być lekkie, jest ciężkie, a to, co powinno być solidne, okazuje się kruche.
Da się tę wizualną metaforę czytać jako odkrycie paradoksalnego charakteru rzeczywistości, albo jako krytykę obsesyjnego (i opresyjnego) kultu młodych ciał, albo jako uwage na marginesie dyskursu o rolach współczesnych mężczyzn i kobiet (koszykówka to raczej sport męski, a aerobik żeński).
Jednocześnie to jedna z niewielu wystaw, które zyskiwały na wernisażu. Można było wtedy zobaczyć tłum ludzi w sali z lustrami. Reakcja na zastaną rzeczywistość była ciekawa - wszyscy oddalali się jak najdalej od lustra, które zresztą trochę pogrubiało. Nie na tyle jednak, by uciekać pod ścianę niczym brzydkie panny na szkolnej zabawie. Czyżbyśmy wstydzili się swoich ciał? A ćwiczyć się nie da, bo piłki za ciężkie..."
Marta Skłodowska, Gazeta Wyborcza
Co jest grane, 13 IX 2007
"Tytuł wystawy w Atlasie Sztuki "ti tabu dibu daj" to fragment referenu piosenki discopolo "Biba" zespołu Boys. Ale nie należy spodziewać się po niej rozpasania, nawet wizualnego".
Sabina Czajkowska, Arteon
nr 9, IX 2007
"Wystawa Łodzi Kaliskiej jest bardzo sterylna. W jasnych, czystych przestrzeniach galerii Atlas Sztuki plansze fotograficzne, bohaterowie, Ala i Ali to nagie manekiny (ale ze starannie odwzorowanymi twarzami wspomnianych, prawdziwych bohaterów), upozowane w przeróżnych przestrzeniach i sytuacjach służących ilistracji poszczególnych zagadnień, stawianiu ważnych pedagogicznie kwestii. Religii, seksualności, miłości rodziców i ojczyzny, pracy, świata, wojny. Plastikowe, kolorowe, zimne. A jednak uwodzące wizualnościa znaną z kultury masowej, z reklam, z historii sztuki. Przy tym prace wysmakowane i wymuskane na poziomie kodu wizualnego, wieloznaczne, mogą być czytane na wielu poziomach. Teksty elementarzowe podają trop, lecz nie zawężają interpretacji. Ten splot kodów: językowego i obrazkowego czyni ideę Łodzi Kaliskiej atystycznie intrygującą, choć przy tym trudną do opisania, bo "Alementarz" czyta się raczej intuicyjnie. W jasnych i czystych przestrzeniach także dadaistyczno-surrealistycze przedmioty i instalcje, jak choćby ta: "A is for Attachment", gdzie do nogi Ali przwiązany jest powrozem komputer, na ekranie widać skrzynkę odbiorczą poczty elektronicznej, lament Ali: "Nie zniosę tego! Od wczoraj Ali nie przysłał mi żadnego maila!".
Anka Leśniak, lodz-art.pl
"A jak As, A jak Atlas, kto ma Asa, Atlas ma Asa". Tak mógłby wyglądać tekst z elementarza dla dzieci, które dopiero poznają litery alfabetu. I rzeczywiście elementarne pojęcie o sztuce wystarczy, żeby stwierdzić, że Atlas Sztuki na koniec tego sezonu artystycznego wyciągnął asy z rękawa".
Łukasz Guzek, spam.art.pl
12 VIII 2007
"W "Alementarzu" zachowana została podstawowa zasada twórczości Łodzi Kaliskiej - dystans. Ich sztuka to argument w dyskursie, ale sami artyści wydają się w nim nie uczestniczyć".
Marta Składowska, Gazeta Wyborcza
Co jest grane, 3-9 VIII 2007
"Aaabsolutnie A jak "Alementarz" grupy Łódź Kaliska w Atlasie Sztuki.
Kojarzeni ze "sztuką żenującą" i skandalami Marek Janiak, Andrzej Świetlik, Makary (czyli Andrzej Wielogórski), Adam Rzepacki i Andrzej Kwietniewski tym razem prowokują intelektualnie. Przygotowali błyskotliwy projekt, w którym nawiązują do próby wyjaśnienia dzieciom świata, jakiej podjął się autor pierwszego "Elememtarza" Marian Falski. Stworzyli ponad 50 haseł. Wszystkie zaczynają się na literę A. A jak Advertising, A jak Apartheid, A jak Amore, A jak Activity i A jak Adopt, dotyczą m.in. Stosunku do ojczyzny i stosunków damsko-męskich. Nawiązując do historii sztuki i kultury, z ironią opowiadają o współczesności i rozwiewają złudzenia otaczające romantyczne mity. Bohaterami tego polsko-angielskiego słownika zostali Ala i Al., manekiny, których twarez zostały wyrzeźbione na podstawie twarzy Chinki i Araba, którzy wyemigrowali do Polsi i musieli się jej "uczyć"."
Magdalena Wichierkiewicz, Art&Busuiness
7-8/2007
"A jak Atlas Sztuki [..] To zdumiewające, jak posługując się zaledwie jedną literą alfabetu, można poddać dekonstrukcji wizj świata, a tym samym obnażyć polską sytuację polityczną, narodowe kompleksy, jednostronność postrzegania świata, fascynacje tym, co powierzchowne, kiczowate, milczące przyzwolenie dla homo- i ksenofobii. To doskonały pastisz polskiej rzeczywistości, oscylującej pomiędzy wzniosłymi hasłami narodowymi a pop kulturą".